Użytkownik
Już wcześniej woziłem się z myślą o jakimś dłuższym wyjeździe i o to nadarzyła się okazja
Udało mi się nabyć kufry kappa wraz z stelażem oraz
jako że moja siostra pojechała na wycieczkę do Chorwacji (też motocyklem)
i zostawiła klucze do mieszkania w Roermond w Holandii to tanim kosztem można było przejechać Niemce
przespać się i wrócić a wszystko w 3 dni.
Wcześniej istniał plan aby trasę podzielić na więcej krótszych odcinków i noclegi jednak stan kasy pozwalał jedynie na
benzynę pożywienie i piwo na mecie tj. w Holandii
Uczestnicy wyprawy to ja i moja piękna Karolinka (pbc nick: Ambrozjak)
Plan wyprawy to:
Wyjazd - Sulechów -> Muzeum Czekolady w Peine -> Grosse Garden koło Hannoveru -> Roermond
Powrót - Roermond -> Muzeum Motortechnica w Bad Oeynhausen -> Muzeum wiatraków w Gifhorn -> Sulechów
Wybór miejsc do odwiedzenia powstał po zebraniu i odrzuceniu paru innych z miejsc leżących blisko naszej trasy a przede wszystkim A2.
Obie trasy trzeba było zrobić w jeden dzień ponieważ nie stać nas było na noclegi. Wskazania map24.pl nie były optymistyczne
Ominięcie autostrad jadąc przez Niemcy wymaga co najmniej 16 godzin jazdy.
Po A2 ogranicza się to do czasu 7.70 pomiędzy Sulechowem a Roermond.
Choć wiedziałem że jazda autostradą znudzi mi się po godzinie to niestety ale trzeba było wybrać tylko tę opcję.
Wyjazd nastąpił o godzinie 8 rano. Pogoda piękna cieplutko zaczyna się robić zastanawiamy się czy ściągać podpinki.
TomTom One jako nawi w tankbagu z lidla służył nam jako przewodnik
Kufry są na tyle pojemne że braliśmy rzeczy nawet nie potrzebne
Jeden kufer mój jeden mojej pięknej i jeden centralny na rzeczy przydatne w trasie.
Jednymi z najbardziej przydatnych rzeczy jakie zabraliśmy to poduszki i tropik od namiotu.
Poduszki wiadomo oszczędziły nasze tyłki chodziarz częściowo.
Tropik natomiast służył jako pokrowiec na wypadek deszczu na postojach.
Wziąłem także litr oleju, wszystkie papiery TUV jakie dostałem od poprzedniego właściciela dotyczące
akcesoryjnych migaczy czy tłumika. Wziąłem także DB-killer na wypadek gdyby Polizajom było za głośno.
No i oczywiście smar do łańcucha bo ponad 700 kilometrów w jedną stronę stałą średnią 120 na pewno zmęczyło by łańcuch.
Po 100 km na przejściu w Słubicach zrobiliśmy pierwszy postój. Rano droga była bardzo miła choć ciężarówki chciały nas zepchnąć z bo wyprzedzały się nawzajem jak tylko zobaczyli nas jadących na przeciwko. Już rano jakoś facet z mercedesa idealnie trafił w drzewo. Dla wszystkich którzy nie są z Lubuskiego i nie wiedzą co się dzieje między Świebodzinem a granicą niech lepiej zakręcą manetkę.
Kolejny postój i tankowanie gdzieś 200 km za granicą.
Dalej nadszedł czas na Muzeum czekolady. Okazało się że jest to raczej fabryka ręcznie robionych produktów czekoladowych z małym muzeum i kafejką.
W muzeum zobaczyć można było różne ciekawe rzeczy i figury zrobione z czekolady, przyjrzeć się przyrządom historii i procesowi powstawania czekolady.
Można było także kupić bardzo drogie wyroby których niestety nie nabyliśmy bo rozpłynęły by się w kufrze po paru minutach. Skorzystaliśmy oczywiście z kubka czekolady w kafejce. Należy zaznaczyć że wstęp do muzeum jest darmowy. Także polecamy ten przybytek.
Kolejnym miejscem które odwiedziliśmy był wieli ogród pod Hannoverem - Grosse Garten. Kapitalne miejsce na parę godzin chodzenia z aparatem. Wstęp za około 3 euro i masa ciekawych widoków. Naprawdę zadbany ogród z jedną z fontann wystrzelających strumień wody na moim zdaniem około 15 metrów. To miejsce także polecamy.
na pewnym etapie wycieczki pogoda zaczęła się zmieniać a na horyzoncie z zachodu szły czarno chmury. Gdy zobaczyłem że już jesteśmy dość blisko błyskającej burzy zjechałem na parking. Okazało się że to była jedna z lepszych decyzji. Na parkingu jakiś niemiecki kierowca tira widząc że zastanawiam się nad dalszą jazdą powiedział że tam dalej strasznie leje co pewnie słyszał w CB. W ostatnim momencie zdążyłem przykryć motocykl tropikiem
bo ulewa jaka się rozpętała dosłownie zalała cały parking. Przesiedzieliśmy ten czas w barze pijąc perie i zastanawiając się co zrobić dalej. Na szczęście po 20 minutach wszystko ucichło i znów nastała duchota i gorąc. :>
Woda szybko wyschła i można było jechać dalej.
W drodze jeszcze kilka razy dopadała nas ulewa. Niestety musieliśmy za każdym razem ukrywać się na zajazdach ponieważ nie mieliśmy odpowiednich uniformów. Ten fakt był chyba największym minusem wyprawy i pierwsze na co wydam zdobyte pieniądze to będzie właśnie odpowiedni kombinezon przeciwdeszczowy. Ze łzą w oku oglądałem jak lokalni motocykliści niczym się nie przejmując wyjeżdżają pod deszcz w pomarańczowych kondonach podczas gdy my w dżinsach marnujemy kolejne godziny. Przez kaprysy pogody i nasze nieprzygotowanie do Roermond dotarliśmy dopiero o godzinie 23.
Ostatnie około 2 godziny jazdy w chmurze wody unoszonej przez tiry i auta jadące przede mną, ciągłe przecieranie wizjera, i ciemna noc dosyć nas przestraszyły. Tym bardziej że chyba z dwa razy wjechałem w zły zjazd obok Duisburga czy Dusseldorfu przez dyskusyjne wskazania nawigacji. Nie wyobrażam sobie jednak jazdę w takich warunkach np z mapą... Trzeba zauważyć że choć Niemcy mają strasznie dużo autostrad to mają także jakiegoś hopla na punkcie ich jakości. Ciągle jakieś roboty ciągłe poprawianie doskonałości może w pewnym momencie zacząć denerwować. 15 godzin jazdy dało się we znaki. Moja piękna zasneła od razu po przyjeździe. Ja jednak musiałem sobie strzelić piwko.
A tu fotki poglądowe z Roermond
A tak bandit odpoczywał. Wiem że dla niektórych mycie motocykla karcherem czy trzymanie go pod chmurką to norma ale mnie aż serce bolało gdy tylko zaczynał padać deszcz. Kto nie był w Holandii powinien wiedzieć że deszcz pada tam chyba częściej niż na wyspach.
A tu urzędowaliśmy przez jeden dzień.
Czas pobytu nie był od początku zaplanowany. Nie chcieliśmy zostać tam jedynie dzień. Zmusiła nas do tego pogoda ponieważ w wszelkich prognozach dobra pogoda obiecana była jedynie na sobotę, a w każdy następny dzień miało lać w całych Niemczech.
Wstaliśmy więc rano, spakowaliśmy się , nasmarowałem nieco łańcuch i ruszyliśmy w drogę powrotną.
Wiedzieliśmy że tym razem burz nie będzie a wiatr wiać nam będzie w plecy. Zdecydowaliśmy się więc na odwiedzenie muzeum techniki motoryzacyjnej czy jak to tam i muzeum wiatraków. Niestety to pierwsze okazało się zamknięte a z zewnątrz dość zaniedbane. Nie widziałem w Niemczech nie skoszonej trawy na żadnym podwórku. Ale i tak było tam coś ciekawego.
Muzeum wiatraków w Gifhorn jakieś 25 km od A2 okazało się naprawdę wartym odwiedzenia miejscem. Duży obszar na którym znajdowały się wiatraki z różnych obszarów europy a także różnego typu młyny wodne. Wstęp to około 9 euro choć wydaje się dużo to jest warte poświęcenia.
Oto parę fotek z tego miejsca:
Tutaj zaprezentowany był model wiatraka z Polski
Kolejne fotki:
Po około 10 godzinach jazdy znaleźliśmy się na granicy.
Przestawienie się z kilku godzinnej jazdy po autostradzie w Niemczech na warunki panujące w Polsce to wielki szok dla motocyklisty.
Nagle okazało się że muszę znów rozglądać się dosłownie wszędzie i nigdy nie zobaczę 100 % dziur leżących na mojej drodze.
Miałem już takie spostrzeżenia wcześniej jadąc samochodem ale motocyklem to zupełnie inne wrażenie.
Niestety taki powrót potrafi nieco zepsuć humor i powoduje pewną zadumę nad tym jak daleko jesteśmy od naszych zachodnich sąsiadów.
A tu jeszcze fotka pokazująca czym się różnią nasze nacje ze względu na motocyklizm :
Tak oto przebiegła moja pierwsza i dość długa wyprawa motocyklowa. Zwiedzając Niemcy udowodniłem sobie że naród ten składa się w większości z ludzi uśmiechniętych nie mających żadnych uprzedzeń do Polaków chętnie wdających się w rozmowę, a kraj jako taki ma dużo do zaoferowania dla turystów nie mających za dużo w portfelu.
Podsumowanie trasy:
przebieg 1682 km
zakupione 97 litrów benzin super
wydane 132 euro na benzynę
co daje 423,4 zł
średnie spalanie w motocyklu obciążonym 2 osobami w tym jednej ponad 100 kilowej, 3 kuframi wypakowanymi do pełna i jadącym średnio 120 km/h po autostradzie nie przekroczyło 6 litrów na 100 km. Co jest dla mnie super wynikiem ! (zwłaszcza że benzyna chyba już tańsza w Niemczech niz u nas)
Wnioski:
- kupić pokrowiec przeciwdeszczowy na motocykl
- kupić kombinezony przeciwdeszczowe
- brać jaśka pod tyłek
- brać smar do łańcucha i trochę oleju
- brać db killery w razie P
- zapomniałem dodać że do takich tras przydałyby się zatyczki do uszu
Ostatnio edytowany przez anarcho (2008-08-11 23:25:07)
Offline
bardzo fajna relacja i foty ), tylko pozazdroscic siostry w Holandii bo rzeczywiscie wyjazd zamknał sie w przyzwoitej kwocie..co do tank baga to tez sie zastanawiałem nad nim w lidlu i kupiłem pasy nerkowe wtedy:)..no i miło sie słucha ze nie tylko ja latam z pokrowcem (tez czerwonym) jak tylko sie chmurzy..tez bede musiał pomyslec nad kuframi bo sakwy srednio sie sprawdzają na dalsze trasy..
Offline
Byłem w tym muzeum techniki w Bad Oeynhausen co prawda z 10 lat temu ale byłem. Za dużo nie pamiętam ale pare fajnych fotek z tamtąd mam i też mnie wówczas zdziwił stan tego muzeum. Wszystko tam w środku było takie jak ten trawnik Aczkolwiek jak kogoś interesuje troche techniki i chciałby sie czegoś dowiedzieć to z tego co pamietam warto. Na 12, 13 - latku robiło wrazenie. A tym bardziej jak miało sie w perspektywie spędzenie kilkudziesięciu godzin na terminalu w samochodzie wśród duuuużej ilości tirów (stare lotnisko wojskowe na granicy niemiecko - polskiej) - na szczęscie czasy się zmieniają
Gratuluje i zazdroszcze wycieczki!
Ostatnio edytowany przez kuba86bb (2008-08-11 15:19:01)
Offline
Użytkownik
fajny wypad
Offline
Użytkownik
brawo za pierwszy dluzszy wypad.dziewczyna nie zasnela ci z tylu przypadkiem.po moja to lubi sobie czasem podrzemac jak wskoczymy na niemieckie autostrady super relacja
Offline
anarcho .. ciekawy wypad ciekawy ... podejrzewam ze było fajnie ... tez cche sie wybrać na taka podroż ale nie do Niemiec tylko do Austrii ... na graz lub w dalsze rejony np Szwajcaria i tamte klimaciki ale to na pewno nie w tym roq tylko w przyszłym ..
Offline
Użytkownik
Jacek no wieczorem jak jechałem w tamtą stronę to już ledwo się trzymała, ale dała radę hehe
GoB no pewnie tylko trzeba tam omijać autostrady (płatne zresztą) i śmigać po winklach a tym samym mieć kaskę na noclegi bo dużo nawinąć na koła to się w ten sposób nie da
Offline
zajebisty wypadzik - mnie tez takowy korci - sadze ze w tym sezonie wpadnie jeszcze wyjazd do Pragi i Budapesztu
Offline
Kurde Macbo a kiedy do Pragi chcesz jechac?
Offline
Bandzior jakbyście planowali wypad do Pragi dajcie znać, też o tym myślałem , jak termin będzie odpowiadał to jestem chętny
Offline
Użytkownik
Tak, jaśki rządzą! Co masz na myśli mówiąc db killery? Ja mam zwykłą wkładkę do tłumika...
Offline
Użytkownik
Marqs no takie wkładki właśnie u mnie to jest na instrukcji db killer wiem jak jest w nie których tłumikach to się zakłada na wylot a u mnie to się wsuwa pomiędzy rurę a tłumik, wygląda to to jak stożek na którego ścianie są dziurki.
Offline
Użytkownik
No to tak jak u mnie. A miałeś przygodę z Polizei?? Jechałeś z założonym czy bez?
Offline
Użytkownik
nie nic jechałem bez
Offline