Użytkownik
Wyjazd planowaliśmy od dłuższego czasu, pierwsza opcja to tydzień w Tatrach ale z powodu braku funduszy stanęło na trzech dniach w Kudowie Zdroju. Jeszcze w czwartek wieczorem spotkaliśmy się aby posprawdzać prognozy pogody, które raz pokazywały deszcze, a raz słońce. – Takie afrykańskie lato – stwierdziła Marco, dosiadający szalonej łódki GS 500. Podjęliśmy decyzję, że trzeba jechać. Piątek godz. 9:00 wyjazd z Żar, drogą przez Niemcy w kierunku Goerlitz i dalej do Zittau. Tam tankowanie i śniadanko i dalej w kierunku Liberca. Droga przez Czechy minęła przyjemnie i szybko. I było naprawdę gorąco. Po prawie 300 km dojechaliśmy na miejsce. Zaczęło się szukanie noclegu, po kilku próbach przekonaliśmy się że informację zawarte w ulotce dla turystów są nieścisłe i zaczęliśmy szukać starą metodą pytając o nocleg od domu do domu. Miejscówka u Harnasia była niczego sobie, był nawet telewizor ale miał głównie ustawione kanały arabskojęzyczne.
Pod wieczór była pizza i piwko. Kudowa jak się szybko okazało nie jest miejscówką dla młodych ludzi. Średnia wieku to tak lekko przed emeryturą. Ale nam przecież nie chodziło o lans w skórach i kaskach przy molo w Międzyzdrojach, tylko o dzidowanie na zakrętach Kotliny Kłodzkiej. W sobotę, powiedzmy z rana, odpalamy motocykle (mój bandzior miał z tym lekkie problemy, widać nocna burza zalała jakieś przewody) i kierujemy się na granicę z Czechami. Zaraz przy wyjeździe z Kudowy widzimy wypadek. W Czechach kierujemy się na góreczki (na początku Nachodu w prawo na drogę 303). Cudowny, równy asfalt, szerokie zakręty to było to na co liczyliśmy. Wypatrzyliśmy też boczną wąską drogę, po prostu cudu. Cały czas pod górę, ostre zakręty w lesie, można się było wyszaleć. W sumie robimy 100 km po fajnych serpentynach i wracamy do Polski. Od razu wpadam w dziurę na przejściu granicznym i już wiem że wróciłem do ojczyzny. W planie mamy przejażdżkę drogą 100 zakrętów przez Karłów. Szybko okazuje się, że oprócz tych zakrętów ktoś zapomniał nazwać tę drogę 1000 dziur. Masakra jak w tym kraju nie dba się o bezpieczeństwo uczestników ruchu. Chyba że zrobili specjalnie takie dziury żeby wolniej jeździć. Strzelamy w górach kilka fotek i wracamy do Kudowy. Norma dzienna zrobiona, teraz można iść na piwko. W kilku knajpach próbujemy tego samego złotego trunku i w deszczu wracamy do Harnasia. Obstawiamy czy mocno zmokniemy w niedzielę.
Jak się okazało z rana lekko kropiło ale to wystarczyło żeby zmoczyć asfalt i ograniczyć przyjemność z jazdy. Wracaliśmy inną drogą przez Szklarską Porębę, w której była mgła i padało. Jednak najlepszy prysznic był na autostradzie. Z Bolesławca do Żar lało, po prostu lało. A nam jakby brakowało wrażeń i w tym deszczu gnaliśmy 1,60 zł. Michalin‘y Pilot Road 2 dawały rade i mogę stwierdzić że to dobre gumy na deszcz. W domu zdjąłem czerwony strój przeciwdeszczowy (to najlepiej wydane 100 zł) i już zacząłem planować kolejną wycieczkę w góry.
Jechaliśmy na 3 motory: mój bandit 600, Marco na GS 500 i Krzysiek na R6.
Motory spalały przy spokojnej jeździe niecałe 5 l, po górkach mój wziął 6,6.
Nocleg u Harnasia – 35 zł od osoby
Polecam pizzerie fanaberia,
Nie polecam jechać tam z myślą spotkania młodych ludzi bo tam takich nie ma.
zakręty na czeskiej drodze
droga 100 zakrętów i 1000 dziur
w drodze powrotnej, mokro było
Ostatnio edytowany przez bandit'a (2008-07-15 12:11:59)
Offline
Bardzo fajny wyjazd, jeszcze w tym sezonie planuje zrobić jakiś wypad do Czech
pozdrawiam
Offline
Użytkownik
Tylko że ja informatyk to taki słaby jestem i nie czaje jak sie te zdjęcia dodaje
Offline
Godfather
Juz poprawiłem, zapomniałeś zamknać znacznika img poprzez /. Wyjazdu zazdroszczę, ale sam nie mogę się już doczekać mojego wypadu nad Siravke ;>
Offline